Raczej nie jestem na bieżąco z wiedzą – do niedawna – powszechnie uważaną za zbędną. Nie śledzę tabloidów, pudelków czy innych tego typu wymysłów, ale co jakiś czas, poziom głupoty wywala poza skalę i dociera to też do mnie, bo temat robi się „viralowy” i obiega Internet.
Ledwo skończył się strajk/protest nauczycieli, już mamy nowy protest z własnym hasztagiem, czyli #bananagate. Cyrk zaczyna się i kończy na tym, że w Muzeum Narodowym wystawiono instalacje, na których kobieta zjada banana w sposób – moim zdaniem jednoznacznie – nawiązujący do filmów pornograficznych.
Zupełnie niespodziewanie, ktoś, zapewne w nagłym przypływie geniuszu, stwierdził, że… instalacja jest obsceniczna i powinna z Muzeum Narodowego zniknąć! Super! Problem polega na tym, że rzeczona instalacja jest obsceniczna od… 1972 roku, bo wtedy właśnie powstała… Nieodgadnionym dla mnie jest więc, jakim cudem można było dopuścić do wyeksponowania tego typu dzieła, skoro wszyscy zainteresowani tematem musieli wiedzieć, jak wygląda ten osobliwy przykład sztuki współczesnej. Żenadometr poszedł wysoko na czerwone pole, bo gdzie jak gdzie, ale w Muzeum Narodowym powinni pracować specjaliści, którym tego typu rozterki moralne powinny zaprzątać głowy jeszcze przed wystawieniem zbiorów na widok publiczny.
Bardziej tragiczne jest to, że poziom żenady przekroczył wszelkie możliwe granice i stał się wręcz trujący, gdy temat znalazł się w Internecie. Celebryci oszaleli na punkcie bananów i zaczęli robić sobie z nimi zdjęcia, filmy itp. Byłoby to nawet śmieszne, punktujące głupotę kustoszy muzeum, gdyby nie fakt… że sztuka to – przede wszystkim – kwestia interpretacji. W przypadku tego dzieła, nie trzeba być Sherlockiem, żeby domyślić się, iż banan jest niczym innym, jak… ocenzurowaną/interpretacyjną wersją penisa.
I w ten sposób, banan, będący alegorią męskiego członka, zaczął podbijać facebooka i IG, znajdując się ustach całej obsady jednego ze spektakli Och! Teatru czy takich sław jak Kuba Wojewódzki oraz Michał Żebrowski…
Ale żeby nie było, że samo zło się stało, choć nikt nie wie jakie, dlaczego i co oznacza dla przeciętnego Kowalskiego.
Zobaczcie: cała głupia akcja celebrytów z „robieniem banana” w Internecie będzie miała jeden, zaskakująco pozytywny efekt!
Banany wrócą do Muzeum Narodowego i banda Januszy z Grażynami pójdzie zobaczyć to – w mojej opinii – nic niewarte dzieło, przy okazji łykając trochę kultury wyższej, którą będą mijać w innych salach!
Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że gdyby nie Kuba Wojewódzki, alegorycznie pozujący do zdjęcia podczas robienia bananowego fellatio, 99% społeczeństwa nie wiedziałoby o istnieniu takiego „dzieła”, możliwości jego zobaczenia w Muzeum Narodowym i… nie wybrałoby się do niego pierwszy i zapewne ostatni raz w życiu.
A może, umiejąc grać na emocjach politycznych, specjaliści od marketingu z Muzeum wymyślili, jak za grosze zrobić sobie ogólnopolską reklamę firmowaną naprawdę drogimi i znanymi twarzami?
Kto wie, jeśli to zagrywka czysto marketingowa, to czapki z głów! Tak wykorzystać ludzką głupotę i sztuczną „wojnę” pomiędzy dwoma obozami Politycznymi mógł jedynie geniusz!
Hmm szczerze nas to jakoś nie zaintrygowało do tego stopnia, że gadamy o tym w domu. W sumie – dajmy spokój, bo to co ostatnio polityka i komercja wyciąga na wierzch i jakie robi skojarzenia to w głowach się przewraca. Jak dla nas szał w stopniu 0.
Serdeczności.