„Burza w szklance wody” to dobre określenie na to, co dzieje się w internetowym świecie wokół filmu Wojciecha Smarzowskiego pt. „Kler”. Nagle — z niewiadomego powodu — wzrosła potrzeba mówienia o kulisach życia księży – z jednej strony bardzo dobrze a z drugiej, szkoda, że tak późno, szkoda, że społeczeństwo potrzebowało
do tego tak silnego bodźca…
Zanim jednak przejdę do mojej opinii na temat tej produkcji, muszę Cię ostrzec:
Jeśli nie oglądałeś filmu, a należysz do grupy zagorzałych antyklerykałów – nie idź. Co prawda film na pewno zaspokoi twoje
„żądanie pokazania prawdy o całym kościele” (w twoim mniemaniu), ale nie wyniesiesz z niego żadnej treści uniwersalnej – jak choćby
to, że czynu zabronionego dopuszcza się zawsze konkretny człowiek, choć przynależność do pewnej grupy, jak widać, zwiększa
to prawdopodobieństwo.
Jeśli jesteś zagorzałym katolikiem, bez sprawdzenia podstawowych faktów odbierasz wszystkie wiadomości o molestowaniu przez księży, jako „kłamliwy i bezpardonowy atak na kościół” (w twoim mniemaniu) – nie idź. Co prawda film umocni twoje poczucie „oblężonej twierdzy kościół”, ale nie wyniesiesz z tego filmu żadnej wartości uniwersalnej — jak choćby to, że zawsze w dużej grupie znajdzie się czarna owca
i jest to faktem, a nie atakiem na całą grupę.
Moim zdaniem film niczego nie urywa, niczym nie zaskakuje… Prawda jest taka, że poruszane w nim tematy są wszystkim bardzo dobrze znane – jak często słyszy się o molestowaniu nieletnich przez duchownych, o nadużywaniu przez nich alkoholu czy narkotyków,
a o wykorzystywaniu pieniędzy wiernych na własne zachcianki już nie wspomnę. Niestety, w dzisiejszym świecie te kwestie są skutecznie zamiatane pod dywan, by zachować krystaliczny obraz kleru. Gdybym chciała napisać klasyczną recenzję, to już w tym miejscu mogłabym
ją zakończyć, dodając tylko jedno zdanie: „Produkcję ratuje genialna obsada aktorska”. Nie mam takiego zamiaru.
Po premierze, w internecie pojawiły się tysiące opinii opierających się o kwestię molestowania – czy to był główny cel tego obrazu?
Moim zdaniem nie!
„Kler” – film dla mądrego odbiorcy
Ksiądz też człowiek!
Film skupia się na kilku „kolegach” z seminarium i nigdzie nie wskazuje bezpośrednio, że WSZYSCY księża tacy są, a przejaskrawienie
i kumulacja negatywnych emocji i zdarzeń na „małej przestrzeni filmu”, ma za zadanie wywołanie jak największych i skrajnych emocji
u widza.
„Patrz poza to, co widać” – powiedział Timon do Pumby w jednej z części „Króla Lwa”. Ile osób oglądających ten film, tak zrobiło? Zdecydowanie zbyt mało!
W naszej kulturze ksiądz jest utożsamiany z nieomylnym wręcz idealnym tworem. Ludzie zapominają, że jest on tylko i aż człowiekiem,
który, zanim wkroczył na drogę duchową, miał swoje przeżycia – mógł być molestowany czy pochodzić z patologicznej rodziny. Niestety, człowiek jest tak skonstruowany, że jego przeszłość zawsze odbija się na jego teraźniejszym życiu. Wątpisz? Zastanów się ile dzieci alkoholików w wieku dorosłym, podziela los rodziców. Oczywiście nie jest to powód, by usprawiedliwiać jakiekolwiek złe nawyki
lub karygodne czyny.
Kościół dobrze prosperująca firma
W moim odczuciu film stara nam się pokazać jeszcze jedną niezwykle istotną rzecz: „kościół jest świetnie prosperującą firmą”.
Księża są — na swój sposób — jej pracownikami, zajmują różne stanowiska. Obraz Smarzowskiego porusza kolejną kwestię,
o której się nie mówi:
1) Księża – pracownicy są bardzo dobrze chronieni. Jeden z bohaterów został oskarżony – niesłusznie – o molestowanie, zanim sytuacja została wyjaśniona, został on odsunięty od swoich obowiązków i umieszczony w domu starości dla księży.
2) Kościół sprawnie dba o swoje interesy. Działa w ten sposób, by możliwe jak najwięcej rzeczy działo się po jego myśli. Nie od dzisiaj wiadomo, że księża przyjmują i dają łapówki. Zarówno takie „dochody”, jak i część pieniędzy od swoich parafian, wykorzystują
na „załatwianie” przychylności i różnych spraw lub spełnianie własnych zachcianek. Niestety nie zawsze jest tak, że pieniądze, z potocznie nazywanej „tacy”, wykorzystywane są tylko i wyłącznie na potrzeby kościoła.
Znieczulica społeczna
Ostatnia scena filmu idealnie obrazuje tę chorobę XXI wieku. Wcześniej wspomniany bohater (tak, ten niesłusznie oskarżony
o molestowanie) nie poradził sobie z ciężarem zdarzeń, jakie na niego spadły. Podczas plenerowej uroczystości kościelnej, postanowił popełnić samobójstwo. Podpalił się stojąc w tłumie. Ludzie rozeszli się, obserwowali jak człowiek płonie. NIKT mu nie pomógł!
Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to tylko i wyłącznie film. Niestety takie sytuacje są bardzo powszechne. Nie wiele jest teraz osób,
które zainteresują się, kiedy innemu człowiekowi dzieje się krzywda, nieważne czy chodzi o przewrócenie się, utratę przyjemności
czy rabunek…
Nie jednokrotnie w tym wpisie wspominałam, że nie wolno generalizować. Tak też jest w tym przypadku.
Pamiętasz mój film na instastory, w którym chwilę po opuszczeniu sali kinowej dzieliłam się swoją opinią na temat tej produkcji? Podałam tam kilka innych przykładów popierających tę tezę np.:
że jeden pijany kierowca autobusu nie oznacza, że wszyscy/większość tacy są, że gwałciciel pracujący w straży pożarnej nie świadczy,
że każdy strażak to zwyrol.
Nie zmienia to faktu, że bulwersujące jest ukrywanie takich zachowań, zwłaszcza wśród kleru, z założenia mającego żyć w czystości i dający przykład.
Decydując się na napisanie tego postu, chciałam CI pokazać, że nie wolno oceniać innych przez pryzmat tego, co pokazują nam media,
nad każdą rzeczą, która dzieje się wokół nas powinniśmy się zastanowić sami, nie dając się ponieść opinii społeczeństwa.
Jakie są Twoje przemyślenia na temat tego filmu?
Ten film jest ważny. Niezależnie od aspektów artystycznych. Bo przełamuje tabu i otwiera ludziom nie tylko oczy ale i usta. To precedens, który mam nadzieję ocuci.
Szczerze mówiąc w jakiekolwiek ocucenie wątpię, chociażby przez to co dzieje się w internecie, o salach kinowych nie wspomnę.
Na pełne ocucenie faktycznie szans nie ma. Za głębokim jesteśmy zaściankiem. Ale jest spora szansa, że rodzice nie będą tak ochoczo oddawać dzieci po opiekę księży. A ci co wrzucają na tacę być może się zastanowią głębiej na co się składają. Ostatnie badanie oddają, że zaufanie do księży spadło diametralnie. Czyli pomimo akcji negowania prawdy, która i tak była znana, efekt jest. Idzie niemrawo, ale w dobrym kierunku…:)
Szczerze mówiąc nie rozumiem Twojego odniesienia do:”Ale jest spora szansa, że rodzice nie będą tak ochoczo oddawać dzieci po opiekę księży.” Jest to przykład generalizacji, ponieważ sugeruje, że każdy ksiądz to pedofil. Idąc tym tokiem rozumowania, każdy uczestnik Woodstock’u to złodziej, narkoman i gwałciciel (bo wśród uczestników zdarzały się kradzieże, dilerka i molestowanie).
Jak najbardziej zgadzam się z Tobą w kwestii negowania prawdy, ponieważ dawało to poczucie bezkarności i niejako zachęty.