Ewolucja mediów i Internetu postępuje z prędkością światłowodu. Niestety, od początku istnienia więcej w sieci było miejsca poświęcającego idiotyzmom, niż poszerzaniu horyzontów (do czego został stworzony). Zaraz po tym, jak przestał być tylko ciekawostką i narzędziem dla dzieciaków do wspólnego grania, ktoś stwierdził, że można Internet wykorzystać w zupełnie inny sposób, bo oferuje on możliwości dotarcia do szerokiego grona odbiorców. Tym tropem poszli wszyscy, od gazet i przedsiębiorców zaczynając, przez przemysł pornograficzny, na różnego rodzaju ruchach społecznych i ideologicznych kończąc.
Rewolucja kulturowa, która dokonuje się na naszych oczach w ciągu kilku miesięcy (kiedyś trzeba było lat!) zaczyna przysparzać nam sporych problemów. Szybkość przenikania idei, ruchów pro, ruchów anty, próby szybkich zmian społecznych. To wszystko zaczyna dziać się zbyt szybko, czego niestety część ludzi nie dostrzegło w porę. Dlaczego tak twierdzę?
Rok 2000 – dwóch panów idących przez centrum większego polskiego miasta i trzymających się za rękę. Haha! Dobre sobie! Wystarczyłaby chwila, a starsze panie dostałyby piany na ustach, młodsi spluwali pod nogi albo rzucali pogardliwe komentarze i w kilka minut podlecieliby skinheadzi „zrobić porządek”. Rok 2019 – ludzie się spojrzą, ale raczej nikt nic nie powie. Wiadomo, zawsze znajdzie się jakiś element społecznie wątpliwy, pijany itp., ale generalnie wytykania palcami nie będzie. 19 lat… to nawet nie zmiana pokoleniowa!
Teraz jest trochę gorzej, bo twój stosunek (i to nie seksualny) do orientacji, automatycznie może też predestynować twoją przynależność polityczną. Jak jesteś „za” lub seksualność innych ludzi Cię nie obchodzi, to jesteś z lewej strony barykady, jak Cię nie obchodzi albo sobie nie życzysz manifestacji na ulicach, to jesteś z prawej strony barykady.
Ale zobaczcie, z ulicy zniknęli nie tylko łysi skinheadzi i czerwonowłose punki, ale poznikały i inne „nieśmiertelne” subkultury. Metalowcy? Kiedyś wiadukty trzęsły się od rytmicznego stukania glanów, różnego rodzaju „skate’y” szorowały krokiem swoich jeansów „metoda” po chodnikach, a dziś? Skin czy punk przykuwa więcej ciekawskich spojrzeń niż wycieczka Azjatów, czarnoskóry facet lub kobieta w burce!
Podejmę się wystawienia jednoznacznej tezy w tym temacie – subkultury, będące przejawem buntu, zniknęły z ulic, bo… bunt przeniósł się do Internetu! Już nie musisz na ulicy pokazywać „jestem antysystemowy”, „jestem białym suprematystą”, „słucham metalu/rapu/reagge”. Nie, teraz to wszystko jest w komentarzach i na facebook’u.
Wróćmy do prędkości zmian społecznych za pomocą Internetu. Wszystko dzieje się dzięki pozornej anonimowości, albo zwyczajnie dzięki poczuciu bezpieczeństwa, spowodowanego siedzeniem w domu w kapciach. O ile przyjemniejsze jest branie udziału w proteście przez zmianę avatara na FB popijając kawę, niż wrzeszczenie na ulicy, trzymanie transparentów, ścieranie się z przeciwnikami swoich tez „w realu” i zaciąganie gazem policyjnym. Ktoś kiedyś zaczął rozumować w ten sposób i zbierać osoby myślące podobnie, tworząc całe społeczności… antysystemowców, białych suprematystów, postępowców, tradycjonalistów, rasistów czy tolerancjuszy.
Jak to w naturze bywa, status quo nie może trwać wiecznie, a wojna ideologii w sieci zaczęła przelewać się na świat rzeczywisty. Politycy mają nieprawdopodobną zdolność obrzydzania obywatelom nawet najszczytniejszych idei, poprzez skrajne ich wykorzystanie i przerobienie na oręż do walki politycznej. To zjawisko opisałam przy moim wpisie o karcie LGBT.
Internet i wszelkie jego ruchy, dzięki ludzkiemu przeświadczeniu o byciu nietykalnym we własnym domu, zaczynają doprowadzać wszystkie hasła do niesamowitej wręcz śmieszności. Feminizm? Sufrażystki przewracają się w grobach… walka o równouprawnienie, w niektórych swoich radykalnych feminazistowskich formach, zaczyna przybierać formę dyskryminacji mężczyzn. Idea jest prosta i słuszna. Bardzo dobrym przykładem idei feminizmu i równouprawnienia kobiet jest… prowadzenie przesłuchań do orkiestry… zza kotary! W pierwszym etapie przesłuchania Jury nie ma pojęcia, czy za kotarą siedzi kobieta czy mężczyzna i selekcji dokonują na słuch, wybierają ich zdaniem najlepsze wykonanie. To chyba uczciwe, prawda? Natomiast w skrajnej formie feminizmu, mamy coś takiego jak „parytety”. To oznacza, że jeśli do przesłuchania wystartuje 20 mężczyzn i 10 kobiet, na 10 miejsc wolnych musi być przyjęte 5 pań. A co, jeśli przy wysłuchaniu za kurtyną okaże się, że tak naprawdę do grania nadaje się tylko jedna?! Parytet i już, bo tak, bo się należy. Przecież to jest czysta forma dyskryminacji kobiet przez… kobiety! Wyobrażasz sobie sytuację, w której przyjęli Cię do pracy tylko dlatego, że urodziłaś się z macicą?
Rasizm, jedno z najgorszych zjawisk, które może dotknąć każdego człowieka. Ocena twojej osoby przez pryzmat koloru skóry lub współrzędnych geograficznych miejsca urodzenia. Wszelkie ruchy na rzecz równouprawnienia, które z natury miało doprowadzić do równego traktowania… dążą do dyskryminacji. Znowu biegniemy z opaską na oczy w kierunku ściany. Kilka miesięcy temu głośna była sprawa w USA, w której osoba pochodząca z Indii udawała… murzyna! Dlaczego? Wiedział, że nie jest najlepszy i może nie wystarczyć mu punktów do przyjęcia na uczelnię, ale 10% miejsce jest zarezerwowana właśnie dla mniejszości – czarnoskórych, rdzennych amerykanów czy latynosów. Pytanie nasuwa się samo – czy nie jest rasizmem i dyskryminacją to, że spośród całości studentów, 10% może być wyraźnie gorsze od wszystkich ubiegających się o przyjęcie, ale dostaną się, bo urodzili się czarni/czerwoni/fioletowi?
Zawsze myślałam, że równouprawnienie polega na tym, że dostają się na uniwersytet najlepsi, mający najwięcej punktów i nikt nie wyrzuca z listy przyjętych kogoś wyłącznie z powodu koloru skóry/religii/orientacji seksualnej. O naiwności!
Ekstrapolując głupoty wynikające z „równouprawnienia”, można stwierdzić, że najnowszy film o pokemonach, którego trailer pokazał mi Misio, jest obrzydliwie rasistowski. Detektyw Pikachu (tak, Misio chce iść na film o pokemonach, nie, nie jestem w związku pedofilskim, bo misio prawa wyborcze nabył ponad dekadę temu…) bo o tym filmie mowa, jest tak „słodko rasistowski”, że aż oczy krwawią.
Jeśli się nie orientujecie, w pokemonach chodzi o to, że zwierzątka mają supermoce etc, np. tytułowy Pikaczu może razić prądem, są pokemony roślinne, kamienne i bóg wie co jeszcze. Najważniejsze – w świecie kreskówki pokemon to odpowiednik zwierzątka.
I teraz wyobraźcie sobie, że główny bohater-człowiek jest czarnoskóry (brawo, brak rasizmu, parytety), drugi bohater jest zwierzątkiem rasy pikaczu. Problem pojawia się w momencie, kiedy okazuje się, że czarnoskóry bohater, jako jedyny rozumie… co mówi pikaczu! Wszyscy dookoła słyszą tylko „pika pika, pi, pikaczu” a on rozumie całe zdania! Reżyserze, ty chory zwyrodnialcu, że co? Że jak jest czarnoskóry, to rozumie zwierzęta, bo sam nim jest? Taki rasistowski obraz chcecie pokazać i utrwalać swoim dzieciom?
Idźmy dalej, perła polskiego kina dla dzieci… Pan Kleks – film i książka, na podstawie której powstał, to majaki chorych ludzi! Nie dość, że tytułowa postać jest homo i pedofilem (szkoła tylko dla młodych chłopców…), to jeszcze promuje fetysze, bo jak inaczej nazwać dobieranie młodych chłopców z imionami tylko na literę A? No te piegi… czyż nie jest to delikatna sugestia i zachęcanie do podawania dzieciom narkotyków, po których obojętnieją i są łatwiejsze do wykorzystania… oceńcie to sami!
Przykładów na obrzydzanie, ośmieszanie, przeinaczanie ideałów, ideologii, ruchów społecznych w Internecie można by mnożyć. Przesilenie już widać. Jeszcze niedawno o gwałcie nie mówiło się w Internecie, potem wybuchła akcja i kampania po skandalach w Hollywood, następnie zaczęto sobie „przypominać” o klapsie w tyłek sprzed 30 lat… i znów doszliśmy do sytuacji przesytu i niesmacznego wykorzystania „hasztaga”, kiedy ofiara gwałtu zostanie w pierwszej kolejności spytana, czy aby nie robi tego dla fejmu/kasy/z zemsty na partnerze.
Kiedyś miałam wrażenie, że homoseksualizm i jego pokazywanie na siłę było w modzie 🙂 kiepskie trendy wyznaczamy sobie jako społeczeństwo 🙂
Każde skrajne myślenie jest wypatrzone.
O matko aż głowa mnie rozbolała, przeczytałam dokładnie, dobry tekst, nie interesuję się specjalnie ideami, bo ich zwyczajnie za dużo :-)))
Ciekawy post. Ale skrajności nie są dobre nigdzie 🙂
Ludzie wypaczają i płoszą wszelkie odmienne poglądy, strasząc prawem, wyzywając od potworów, plując jadem, ale oczywiście tylko w internecie. Każdy musi być tolerancyjny, a jak nie to zlinczujmy i kij im w cztery litery…
Dlatego wielu ludzi już się zwyczajnie nie udziela w internecie, bo nikogo przez internet się nie zmieni. Ale poza internetem jest piękny, całkiem wolny świat, w którym jeszcze czasami można być sobą.
To prawda, że wiele tego typu akcji przeniosło się do mediów spolecznosciowych – ale z drugiej strony są i zrywy, które gromadzą tysiące ludzi na ulicach. A ja wyznaję zasadę „żyj i pozwól żyć innym”. Niech każdy sobie będzie, jaki chce – dopoki nie krzywdzi tym innych ludzi.
Prawda jest taka, że żyjemy w dziwnych czasach, które nie przestaną nas chyba zaskakiwać
Prawda jest taka, że żyjemy w dziwnych czasach, które nie przestaną nas chyba zaskakiwać. A będzie coraz gorzej.
Jeśli popadamy w skrajności tak się kończy. Warto zachować zdrowy rozsądek ?