fbpx

Dlaczego nie zapewnimy dzieciom dodatkowych zajęć z nacjonalizmu? Czyli o zamieszaniu z kartą LGBT, wypaczaniu słowa „tolerancja” i polaryzacji społeczeństwa.


Czasem naprawdę mam dość! Czytam te wszystkie „newsy” i wypowiedzi – zdawałoby się – wykształconych, obytych w świecie ludzi. Ludzi na świecznikach, u szczytu władzy, kariery i załamuję ręce…

To, że taki statystyczny Kowalski czy Kowalska nie poświęca czasu na swój własny rozwój, przestało nas już dziwić. Państwo Kowalscy rozpoczynają dzień o 6:30 i idą do pracy, wracają o godzinie 17:30 do domu, załatwiają bieżące sprawy, ogarniają dzieci i – według nich – nie mają czasu/pieniędzy na „pierdoły”, jak czytanie książek, oglądanie interesujących materiałów, sprawdzanie informacji.
Nie, Kowalscy – w zależności od wyznania politycznego – włączają TVP lub TVN i przyjmują 30-45 minutowy „przekaz dnia” z telewizora, podany w taki sposób, żeby informacja była od razu polana sosem o smaku „co masz myśleć na ten temat”.
I tak, oglądający TVP dowiedzieli się, że jakiś facet podpisał kartę LGBT i wprowadzi do szkół „Geje i Lesbijki” w celu indoktrynacji naszych dzieci, a to wszystko okraszone podtekstem, że kto lepiej wykształci seksualnie dzieci w wieku 5-10 lat niż profesjonalista, jakim jest pedofil.
Wyznawcy TVN dowiedzieli się natomiast, że podpisano jakąś kartę, że „gonimy Europę”, że „Europejskie wartości”, „postęp” i w ogóle „w Warszawie nastała tolerancja” a dzieci będą wreszcie mogły porozmawiać o „byciu nie teges” z psychologiem, a na temat „nowoczesności, postępowości, wartości Europejskich i tolerancji” będą teraz miały prowadzone jakieś lekcje.
Kowalscy nie przeczytają żadnego z dokumentów i opracowań, bo Kowalscy nie mają czasu na „pierdoły”. Kowalscy dowiedzieli się już, co mają myśleć na dany temat. Zwłaszcza, że kaznodzieja wywodzący się z ich wyznania politycznego, w trakcie wywiadu, potwierdził to, co było w 3 minutowym przekazie głównego wydania programu informacyjnego, i oni mu wierzą. Wierzą, bo TEGO wymaga od nich specyfika wyznania politycznego.
Nie ważne, czy Kowalscy chodzą do kościoła, czy wręcz przeciwnie. Już nie muszą. Wiarę religijną zastąpiła im wiara polityczna.


BOOM!

No i się zaczęło. Każda ze stron znalazła swoją redutę i dawaj walić w siebie wszystkim, co pod ręką choćby niezgodne z logiką.
Poszły rakiety z napisem „zaściankowość i kato-komuna”, to poleciały w drugą stronę „lewacy i indoktrynacja homoseksualna”, wystrzelili „pedofile i geje w szkołach!”, odpowiedziano „pedofile są i w kościele!”… i tak dalej.
A potem użyto argumentu ostatecznego, który – w moim mniemaniu – przekreśla wszystkie wcześniej wskazane fakty i zamienia je w banał, czyli „tolerancja”.


Tolerancja – co to w ogóle znaczy?

Poglądy polityczne i światopoglądowe są jak d*pa – każdy ma swoją. Konflikty polityczne i wojny wybuchają często z bardziej błahych powodów, niż próba „utolerancyjniania” cudzych dzieci, bo komuś się tak podoba.
Zrozumcie siłę argumentu – jak osoby ze środowisk homoseksualnych, które z racji swojej orientacji nie mogą mieć dzieci genetycznie zgodnych*, będą mówiły osobom heteroseksualnym, mającym dzieci, co ich potomstwo powinno mieć wpajane w szkole?
Ten sam argument podnosi druga strona, że jak ksiądz może mówić o wychowaniu i małżeństwie, samemu będąc zobowiązanym do zachowania celibatu?
Każdy kij ma dwa końce, prawda?
Więc teraz rodzi się pytanie, dlaczego jedna ze stron ma tolerować zachowania drugiej, skoro ta pierwsza nie toleruje ich nietolerancji, samemu niosąc to słowo na sztandarach?
Z jakiego powodu mniejszość, okrutnie doświadczona przez Boga/Naturę(niepotrzebne skreślić) z możliwości spłodzenia dzieci zgodnych genetycznie, rości sobie prawa do dyktowania większości, co ma myśleć i jak wychowywać swoje dzieci**?
W tym miejscu dochodzimy do ściany i oporu społeczeństwa. Oporu całkiem zrozumiałego, bo czym innym jest agresja (a nawet jej pochwalanie) wobec osób odmiennej orientacji czy wyznania politycznego, a czym innym jest NAKAZYWANIE bycia tolerancyjnym – w domyśle „uległym” – lub przekonywanie i walka na argumenty.
„Ale te zajęcia to mają być dodatkowe i dobrowolne” – super. Teraz tylko pytanie, czy dzieci nieuczestniczące w takich zajęciach dostaną coś w zamian? Np. dofinansowanie zajęć plastycznych, sportowych, muzycznych, albo nacjonalistycznych?
No, bo czemu nie? Skoro 3-5% społeczeństwa ma mieć swojego przedstawiciela i zajęcia promujące równość, tolerancję i otwartość, dlaczego nie wprowadzić w tym samym czasie do szkoły, dla 3-5% radykałów i ich dzieci, lekcji nacjonalizmu, promującego korzyści płynące z obrony tradycyjnych wartości?
Takie podejście wywołuje u Ciebie oburzenie? I bardzo dobrze – teraz możesz przynajmniej zrozumieć drugą stronę. Jedni chcą, żeby ich dzieci od małego wiedziały/rozumiały, jakie są orientacje seksualne i że bycie homoseksualistą to nic złego, a inni nie. Inni wolą, żeby dziecko uczyło się o tradycyjnych wartościach i wkuwało do głowy formułkę z konstytucji, mówiącą, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Jedni i drudzy mają do tego prawo.
Pie..olę! Wolę być nazwany zacofanym homofobem niż posłać dzieci na takie zajęcia!” – słyszeliście już to? Taka osoba (nazwijmy ją B.) może mieć dokładnie gdzieś, czy sąsiad mieszka ze swoim facetem, czy jego szefowa woli kobiety, a taksówkarz wiozący go do pracy wychowuje dziecko z poprzedniego związku ze swoim partnerem, właścicielem kancelarii prawnej. Bo to jest tolerancjaB. nie podpala drzwi sąsiada, bo ten jest homo, B. nie obrabia tyłka przełożonej, bo ona jest homo, B. nie nakazuje wezwania innego taksówkarza, bo ten jest homo. Nie… B. Ma to gdzieś. B. wychodzi z założenia, że prywatne życie, jest prywatne, czyli osobiste i nikomu nic do tej sfery.
Ale kiedy OSOBISTE idee INNYCH LUDZI, sprzeczne z jego OSOBISTYMI wartościami, wkraczają w jego SFERĘ PRYWATNĄ, a do tego mają zostać zaserwowane JEGO dziecku bez jego zgody…
Tutaj pojawia się kolejny problem spowodowany tą niezdrową polaryzacją społeczeństwa. Problem, ponieważ B., myśląc jak powyżej, właśnie stał się nietolerancyjnym homofobem, nazistą, faszystą i zbrodniarzem wojennym.


Bo jak nie jesteś z nami, to przeciwko nam.

I na co tłumaczenia, że B. ma przyjaciół/sąsiadów/współpracowników LGBT i naprawdę nie interesuje go, kto w związku jest „mężem”, tylko lubi ich, jako ludzi, lubi spędzać z nimi czas – tak zwyczajnie, jak człowiek? Ale B. jednak nie chce, żeby to wszystko było w szkole, w której uczy się JEGO dziecko.

Nie, B. jest homofobem-nazistą i już!

B. powie, że ma przyjaciół, którzy są w długim homoseksualnym związku, i chociaż nie jest przekonany, czy dawanie uprawnień wszystkim parom homoseksualnym do adopcji jest dobrym rozwiązaniem, jest pewien, że Ci konkretni znajomi byliby fantastycznymi opiekunami dla dziecka?

B. jest cholernym lewakiem, dzieckiem Ubecji i już!

B. nie może mieć własnego zdania, chyba że „jegozdanie mieści się w jasno określonych liniach. Albo linii prawej, albo lewej.

Nie możesz sobie wybierać idei fajnych z prawej i fajnych z lewej.


– Dzień dobry, panie Staszku, widzę, że za branie 500+ zostało się nazistą?
– Panie Marku… A mundur Armii Czerwonej to sam pan kupił, czy za popieranie przyjęcia Euro dostał?

Jeśli B. zdecyduje się na poparcie programu 500+ i wyrazi chęć legalizacji związków partnerskich… stanie się wrogiem publicznym numer jeden. Zostanie lewakiem i nazistą w jednym, uber-zwyrodnialcem dla każdej ze stron.
Pamiętaj, nie wolno Ci myśleć samodzielnie.
Albo jesteś z nami albo przeciwko nam!

A gdyby odwrócić szachownicę i spojrzeć z drugiej strony…

Wyobraźcie sobie całą sytuację z drugiej strony, gdyby dzieci mające homoseksualnych rodziców miały na mocy „karty hetero” zafundowane zajęcia z heteroseksualności, które mówiłby, że hetero jest spoko i skoro twoi opiekunowie są homo, nie znaczy, że ty nie możesz być hetero! Zgodnie z prawdą przedstawiały informacje, że tylko taki hetero-związek pozwala na prokreację i posiadanie własnej, w 100% zgodnej genetycznie, rodziny?
Jak więc widzicie, nawet najlepsze i najbardziej szczytne idee i pomysły, sprzedane w niewłaściwy sposób odnoszą skutek odwrotny do zamierzonego.
Aktualnie mamy problem ze zrozumieniem jednej podstawowej rzeczy – żadna karta, ustawa, umowa międzynarodowa, kampania społeczna itp. nie jest w stanie przeskoczyć czasu niezbędnego na dokonanie się przemian społecznych.
Wręcz przeciwnie. Medialne walenie z jednej czy drugiej strony w osoby centrolewicowe lub centroprawicowe doprowadza do ich radykalizacji albo zwyczajnego wkurzenia. Wciskanie przekazu ideologicznego czy politycznego na siłę, kiedyś wywoła bunt. Tak jak teraz wywołało bunt u rodziców.
Nie ważne jest już dla nich, czy zajęcia są dodatkowe, czy obowiązkowe, czy do klasy ich dziecka będzie zapraszany psycholog, czy „facet przebrany za babę”. Bunt wywołało nagłe i politycznie uwarunkowane wejście z buciorami w dwie najważniejsze dla nich sprawy:
1. Sferę osobistą
2. Wychowanie ich dzieci
I koniec. Choćby nie wiem jak dobre i wspaniałe były założenia tego programu, właśnie został politycznie spalony w ogniu walki dwóch przeciwnych obozów.


Szlachetna idea czy cyniczna próba dalszego podziału społeczeństwa?

Wszyscy przerzucają się grafikami i wykresami, mówiącymi o tym, że w wśród uczniów LGBT panuje dużo większy odsetek prób samobójczych i depresji, tym motywując powstanie tego programu. Szlachetną jest więc próba niesienia pomocy, zapobiegania dramatom i śmierci.
Ja natomiast, znając już nasze piekiełko polityczne, doszukuję się w tym – niestety – pewnej potworności i próbę cynicznego wykorzystania prawdziwego problemu do walki politycznej. Kierowanie takiego programu TYLKO do osób spod flagi tęczy ma na celu wywołanie reakcji alergicznej u części naszego społeczeństwa.
Wystarczy, że Kowalski, zapytany w sondzie ulicznej, czy popiera wprowadzenie jakichkolwiek postulatów z karty do szkół, odpowie „Nie”. Dzięki temu będzie można w kolejnych statystykach wykazać, że „społeczeństwo jest nietolerancyjne”, bo XX% jest przeciwko pomocy osobom LGBT.
A te osoby nie są przeciwko pomocy, tylko przeciwko wprowadzaniu tego do szkół. Ale interpretowanie statystyk i manipulacja nimi to ulubiona zabawa mediów. Pokażę wam, jak to działa.
Statystyka sucha:
1. 69,4% młodzieży LGBT ma myśli samobójcze
2. 49,6% młodzieży LGBT ma objawy depresji

Narracja 1.
Wskazane powyżej statystyki pokazują, że młodzież LGBT jest ZASTRASZANA i DOPROWADZANA do depresji przez SWOICH RÓWEŚNIKÓW”.
Narracja 2.
Wskazane powyżej statystyki pokazują, że młodzież LGBT w zaskakującej większości zdaje sobie sprawę z tego, że ich skłonności NIE SĄ NORMALNE i z tego powodu, ZAMIAST SZUKAĆ POMOCY I LECZENIA, połowa z nich jest w depresji, a niemal 70% próbuje się zabić”.
Odmienne wnioski, podparte tą samą statystyką stają się łatwiejsze do przekazania Kowalskiemu, co to nie ma czasu na „pierdoły”. Przecież nie będzie sprawdzał danych źródłowych, genezy badania, jego skali, przyjętej metody badawczej… pierdoły!


Podsumowanie.

Nie ma nic złego w tym, że ktoś nie chce puszczać dzieci na zajęcia związane z kartą LGBT. Nie ma nic złego w tym, że ktoś chce, żeby jego dziecko chodziło na zajęcia związane z kartą LGBT.
Złe jest w tym wszystkim wciskanie czegokolwiek na siłę i wpieranie, że to dla waszego dobra, bo sami jesteście za głupi, żeby o nie zadbać.
Pojawia się proste pytanie, po co w szkołach psycholog/opiekun/zajęcia LGBT, zamiast zwykłego psychologa, opiekuna i zajęć z tolerancji, zapobieganiu przemocy, radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, radzenia sobie z depresją, myślami samobójczymi
Powiedzcie, czy rodzic posiadający dziecko niebędące L, G, B lub T, nie ma prawa domagać się wydania publicznej kasy na zajęcia muzyczne, sportowe lub językowe, na które go nie stać? Dla Kowalskiego rachunek jest prosty:
Z podatków płaconych przez 100% społeczeństwa MOŻE skorzystać 3 do 5% dzieci i młodzieży, o ile się odważy. Program skierowany do nielicznych sprawi, że nieliczni z nielicznych dostaną pomoc psychologiczną, a jego dziecko nie dostanie… NIC. Kowalski wolałby, żeby te środki przeznaczono na specjalistę psychologa od spraw agresji, dyskryminacji itp., z której MOŻE skorzystać 100% dzieci, o ile się odważą.
Czy Kowalski jest homofobem? Czy Kowalski jest nazistą? Czy Kowalskiemu można powiedzieć, że się myli? Czy z Kowalskiego można zrobić zacofanego katola? Odpowiedzcie sobie sami…


Zobaczcie – gdyby została podpisana karta SZKOLNEJ POMOCY PSYCHOLOGICZNEJ, której jednym z założeń byłoby przeciwdziałanie agresji, wykluczeniu społecznemu, pomoc w samo zaakceptowaniu swojej odmienności seksualnej, religijnej, światopoglądowej… to tylko kretyn mógłby się do czegoś takiego przyczepić. A tak, dodając te 4 magiczne litery, podpisując przez polityka kartę przygotowaną przez mniejszość seksualną, skierowaną do dzieci będącej mniejszością seksualną, za pieniądze (statystycznie) heteroseksualnego podatnika, dano przeciwnym obozom wiaderko granatów do ręki i wywołano małą i nikomu niepotrzebną wojnę.
Wojnę, w którą wciągnięto dzieci. Dzieci, które – jak to na wojnie – straciły przez dorosłych najwięcej. Bo (powiedzcie mi szczerze), które z dzieci pójdzie teraz po pomoc do pokoju „pedofilsko-homoseksualnego”**? Które dziecko, na tyle odważne i silne psychicznie, żeby odwiedzić „specjalistę ds. pedalstwa”**, wiedząc, że narazi się na kpiny ze strony kolegów, naprawdę potrzebuje pomocy?
Dorośli uzyskali dokładnie to, co chcieli. „Lewaki” mają potwierdzenie na dyskryminację w społeczeństwie osób LGBT, „Naziści” mają potwierdzenie na próbę indoktrynacji dzieci i promowanie wśród nich homoseksualizmu… a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
A dzieci przegrały. Niestety, do tego pokoju „nie wejdzie” więcej dzieci, które naprawdę potrzebują rozmowy, pomocy. Dzieci, które już czują, że po przekroczeniu tych drzwi może nastąpić eskalacja problemu, jeśli tylko ktoś się dowie, że tam poszło.
A więc, środowiska LGBT, prawicowcy, lewicowcy, centryści, „media wolne”,„media zniewolone” i wszyscy inni, biorący udział tej głupiej ideologicznej wojnie, jesteście z siebie dumni?

* fizycznie niemożliwe jest, aby dwóch mężczyzn albo dwie kobiety miały dziecko o DNA wspólnym dla obojga rodziców i na tym skończmy. Posiadanie dzieci z poprzedniego związku czy jakiejś wymiany „zapłodnieniowej” między parą lesbijek a parą gejów to nadal 50% zgodności.
** obraz kreowany i rozpowszechniany przez przeciwników i niektóre media, a nie moje osobiste poglądy.

Posts created 76

20 thoughts on “Dlaczego nie zapewnimy dzieciom dodatkowych zajęć z nacjonalizmu? Czyli o zamieszaniu z kartą LGBT, wypaczaniu słowa „tolerancja” i polaryzacji społeczeństwa.

    1. Chciałabym, żeby to nie było czego poruszać. Niestety nasi politycy co miesiąc dostarczają nowych głupot do takich wpisów 🙂

  1. W szkołach tendencja jest taka, że jeśli dziecko wolniej przyswaja wiedzę, zrobi w 2 klasie kilka błędów ortograficznych, jest bardziej ruchliwe niż powinno (zdaniem wychowawcy) to natychmiast kieruje się je na rozpoznanie wszelkich DYS. Opcja za darmo to czekanie pół roku na diagnozę. Opcja prywatna to 300 złotych (diagnostyka) plus 80 zł za każde spotkanie w ramach ewentualnej terapii. Może warto poudawać, że dzieciak jest lgbt, bo wtedy specjalista za darmochę znajdzie się od razu.

    1. No tak, zawsze można spróbować „oszukać system”. Ale to niejako potwierdza moją tezę – czemu tylko dla dzieci LGBT? Gdyby to był specjalista m.in. zajmujący się tą kwestią, to każdy inny mógłby skorzystać bez podejrzeń i piętnowania przez rówieśników.

    1. Och, to na pewno była ostatnia rzecz, o której myśleli. Dzieci są jakie są, więc wątpię aby ktoś chciał teraz zaryzykować wizytę u takie specjalisty w szkole, skoro to specjalista od LGBT…

  2. Mówimy o polityce. A polityka ze swej natury karmi się ludzkimi uprzedzeniami i brakiem czasu (ochoty) na naukę oraz poznawanie. Wykorzystuje każdą możliwą sytuacje, żeby przeciągnąć rzesze niewyedukowanych i nie zainteresowanych wyborców na swoją stronę. Niezależnie z jakiej frakcji wywodzi się partia krzycząca, tak jest było i niestety jeszcze pewnie przez jakiś czas będzie.

    1. Tak jest i zapewne będzie. Ale tym razem, przez własną głupotę, udało im się naprawdę wywołać niezłą zawieruchę… Wystarczyło wprowadzić do szkoły zewnętrznego specjalistę psychologa zajmującego się m.in. sprawami seksualności, ale dostępnego dla wszystkich dzieci, dotkniętych np. prześladowaniem, problemami w domu itp. A tak, udało się znów spolaryzować społeczeństwo.

  3. Masz rację. Teraz nie można nic słuchać w mediach, bo każda stacja czy gazeta wszystko na swoją modłę przekręci. Ale jeśli jesteś pro-lewo to słuchasz takiej, a jeśli pro-prawo to drugiej i powinno być ok. Oczywiście tolerancja powinna oznaczać niemieszanie się w cudze sprawy – a seksualność jest bardzo cudza i każdy ma swoją.

    1. Dla mnie straszne jest to, że dziennikarze sami szczycą się pracą w „opiniotwórczym” wydawnictwie… Oni mają rzetelnie opisywać wydarzenia społeczne, polityczne, sportowe itp. a nie dobierać fakty do narzucanej tezy i pisać, co czytelnik ma myśleć.

  4. Problem polega na tym, że spora część „Kowalskich” faktycznie nie potrafi samodzielnie myśleć i wyciągać wniosków. Gdyby potrafili – to wiedzieliby, że tak naprawdę to kolejna polityczna przepychanka i próba sił dwóch skrajnych obozów, w której akurat najmniej chodzi o dzieci i ich edukację. W końcu wybory już blisko…

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top
error: Content is protected !!